poniedziałek, 14 października 2013

Przedsiębiorstwo energetyczne Ueberlandwerk cz.3 - Wspomnienia Pana Grzegorza Górskiego





    W przedostatnim artykule poznaliśmy Pana Grzegorza Górskiego. 


                               źródło: zbiory prywatne

Pan Grzegorz był związany zawodowo z zakładem energetycznym przez pół wieku. Zgodził się na przeprowadzenie krótkiego wywiadu, dzięki któremu możemy poznać w wielkim skrócie przebieg jego pracy w energetyce oraz kilka epizodów z okresu jego dzieciństwa.


Lata wojenne...

    Pierwszą klasę szkoły podstawowej ukończyłem w Grudziądzu w 1938 roku. Jestem rocznik 1931. Pierwszego września zaraz po wakacjach wybuchła wojna. W czasie okupacji chodziłem do niemieckiej szkoły. W tym czasie był zakaz rozmawiania po polsku. Jak wojna się skończyła to ja po niemiecku lepiej mówiłem jak po polsku. Mój ojciec pochodził z za Wisły z okolic Nowego, dokładnie z Kozielska. Mieszkając już w Grudziądzu często chodziliśmy pieszo (około 18 km) w gościnę do rodziny ojca, która mieszkała w majątku Bąkowo.

  (...) Grudziądz też był zniszczony. Była tu forteca, w której to Niemcy mocno się bronili. Mieszkaliśmy na ulicy Ks. Kujota na przedmieściu Grudziądza w domku 2-3 rodzinnym. Pamiętam, że walki toczyły się tam o każdy budynek. Wieczorem jeszcze byli Niemcy, strzelali z okien… Zbiegli do nas do piwnicy i powiedzieli tak: Widzimy to wszystko czarno, jutro przyjdzie tu Iwan (Ruskie). Faktycznie tak było. Przez noc była strzelanina, a nad ranem była już cisza. Przyszli już Rosjanie i krzyczeli: Wychodzić, wychodzić… W koło inne budynki się paliły. Wyszliśmy do ogrodu gdzie tam nas przeszukali. Zabrali nam ostatnią żywność – ziemniaki. Następnie przegonili nas do ostatniego budynku do piwnicy w której przebywaliśmy cały dzień. Znajdował się tam punkt zbiorczy rannych żołnierzy. Co tam się nie działo, jęki i krzyki. Co tam się nie działo (...)
Gdy przyszła noc to postanowiliśmy stamtąd wyemigrować do Tuszowa (niedaleko dzisiejszego lotniska). Po drodze zatrzymaliśmy się w majątku nazwy nie mogę sobie przypomnieć. Byliśmy tam kilka dni. Zamieszkaliśmy w pustym budynku w którym w środku było pełno słomy. Była też tam z nami ojca siostra z rodziną. Obeszły tam nas wszy… Wtedy mama mówi do mojego starszego brata, "idź z Zygmuntem (kuzynem) zobacz czy możemy już wracać do domu. No i poszli, wieczorem wrócili z kozą :). Zarżnęliśmy ją, mieliśmy mięso bez soli. Jakie to wstrętne było, kozie mięso gotowane bez soli. No ale niestety nie było nic innego do jedzenia. Brat powiedział, że za dwa dni możemy wrócić. Gdy był w naszym domu to zobaczył, że wszystko było porozwalane; meble, szafy, stoły… Jak wszedł do mieszkania to zastał tam dwóch Rusków, którzy grzebali w rzeczach. Jeden z nich trzymając w ręku jeden but zapytał brata gdzie jest drugi. A brat mu odpowiedział, że ojciec miał jedną nogę. No to wtedy ten Rusek ze złości wyrzucił ten jeden but. Oczywiście ojciec miał dwie nogi. Jak brat nam to opowiedział to się wszyscy uśmialiśmy :).


Kwidzyn i praca w energetyce


  Mój ojciec Teodor Górski pracował w Grudziądzu w elektrowni. Jak się wojna skończyła, jesienią mojego ojca i Pana Juliusza Radziszewskiego (był już w sędziwym wieku) oddelegowano do elektrowni w Kwidzynie, żeby ją uruchomić. Mój ojciec pełnił funkcję palacza, a Pan Radziszewski nastawniczego. Ja do Kwidzyna z ojcem przyjechałem jesienią w 1945 roku. Zamieszkaliśmy w tym mieszkaniu, które było puste jak i reszta całej kamienicy. Większość mieszkań na ulicy Wiślanej były przydzielone do elektrowni do zakładu energetycznego dla przyszłych pracowników, jako mieszkania służbowe (...)



Pan Grzegorz z młodzieńczych lat

                                            źródło: Album rodzinny Państwa Górskich
   

 Także ta elektrownia została uruchomiona październik – listopad 1945 roku. Szefem był inżynier Szychulda, który poprosił ojca i Pana Radziszewskiego czy nie chcieliby tu pozostać i pracować dalej w tej elektrowni. Oczywiście wyrazili zgodę. Ojciec sprowadził mamę i mojego brata. Razem tu zamieszkaliśmy. 
Natomiast ja zacząłem pracę w zakładzie energetycznym (Zakład Okręgu Nadmorskiego) pierwszego kwietnia 1946 roku. Jako uczeń zostałem przyjęty i pracowałem na ulicy Łąkowej, tam gdzie się w tej chwili znajduje zakład energetyczny. Były tam warsztaty transformatorowe i  mechaniczne, baza transportowa, wzorcownia liczników. Pracowałem w wzorcowni liczników. Legalizowaliśmy i naprawialiśmy tam uszkodzone liczniki. W tej wzorcowni pracowałem chyba do roku 1948. Później nastąpiła reorganizacja, powstał Zakład Energetyczny Olsztyn. Wzorcownia liczników została zlikwidowana, wszystkie urządzenia i wyposażenie wzorcowni Olsztyn zabrał do siebie. Po tym wydarzeniu pracowałem na sieci jako elektryk sieciowy do roku 1950?... Jeszcze pracowałem w warsztacie transformatorowym na ulicy Łąkowej. Wtedy w 1951 roku energetyka się rozdzieliła na: Zakład Sieci (należał do Gdańska) z siedzibą na ulicy Łąkowej oraz Zakład Zbytu Energii Elektrycznej z siedzibą na ulicy Wiślanej 9 (tam gdzie teraz są mieszkania).  Przypadło mi pracować w tym drugim zakładzie, przy obsłudze odbiorców. Pracowałem tam od 1951 do 1996 roku, 45 lat. Także jak  w tej energetyce zacząłem pracę to, aż do emerytury tam pracowałem. W międzyczasie zrobiłem świadectwo czeladnicze, później dyplom mistrzowski. No i na tym właściwie moja kariera się skończyła.



                          źródło: Album rodzinny Państwa Górskich




                           źródło: Album rodzinny Państwa Górskich



W międzyczasie Pan Grzegorz ukończył jeszcze Szkołę Podoficerską.



                         źródło: Album rodzinny Państwa Górskich



Inne ciekawostki związane z elektrownią


   Mój ojciec i brat pracowali w elektrowni na Wiślanej. Czasami i ja tu też pracowałem. Dosyć często wypadało tak, że rodzina Górskich całą elektronie obsługiwała. Byłem na rozdzielni, brat był na maszynowni, a ojciec w kotłowni. Właściwie to od Nas zależało czy był w mieście prąd. Na początku to było tak, że elektrownia pracowała od godz. drugiej lub trzeciej po południu do godziny dziesiątej wieczorem, później była wyłączana. Prądu nie było, zapadały ciemności. W późniejszych latach pracowała dłużej, a następnie było połączenie z Elblągiem po wyremontowanej linii przesyłowej, która to była wcześniej uszkodzona. Wtedy prąd już był z Elbląga. Nasza elektrownia pracowała jako szczytowa tzn. wspomagała w godzinach szczytowych (przy największym obciążeniu) Elbląg. Tak to w skrócie wyglądało.



Zakład Zbytu Energii Elektrycznej 
ul. Wiślana 9
Koledzy z pracy tuż przed wspólnym wyjściem na obchody I-go Maja. Od lewe: Górski, Fluks, Gromka, Połomski, Makarowski
(Piotr Połomski był nietuzinkową osobą)

                                źródło: Album rodzinny Państwa Górskich



   Zaraz po Naszym przyjeździe do Kwidzyna  w 1945 roku w elektrowni pracował między innymi Pan Kleina. Ten człowiek pracował tu jeszcze „za Niemca”. Był kierownikiem warsztatu transformatorowego. Po wojnie wiele transformatorów było uszkodzonych. W warsztacie na Łąkowej były one naprawiane. Całym szefem zakładu był inżynier Szychulda i inżynier Krans. Później Ci szefowie się zmieniali: Rudnicki. Michalski i inni.



Zakład przy ul. Łąkowej
Znajomi z pracy: Górski, Potreć, Wróblewski, Nieśmiewski, Szczepański

                                źródło: Album rodzinny Państwa Górskich



   W  okresie międzywojennym kilka wsi, które należały do Polski (Janowo, Kramrowo, Małe Pólko, Nowe Lignowy, Bursztych),  energię czerpały z Niemiec tzn. z niemieckiego Kwidzyna (Marienwerder). We wzorcowni pracował też starszy gość o nazwisku Czarnecki (Czarnowski?). Był autochtonem, który przed wojną pracował jako inkasent. Wielokrotnie wspominał Nam, że „chodził” do Janowa i kasował ludzi za energię.




Archiwum zakładu
Od lewej: Wróblewski, Górski, Makarowski

                                źródło: Album rodzinny Państwa Górskich    



    Elektrownia nie była zniszczona, wszystko było sprawne. Przeprowadziliśmy gruntowny remont kotłów, turbin (wymiana łożysk) itd. Po remoncie wszystko „zagrało”.  Turbiny były parowe, potem jak już elektrownia „stanęła” to znajdowała się tu tylko rozdzielnia. Z czasem rozdzielnia napowietrzna została wybudowana na ul. Łąkowej i dawna elektrownia przy ul. Wiślanej była już nie potrzebna, zostało tu wszystko zlikwidowane. W jej miejscu powstała firma, która zajmowała się „złomowaniem”. Wszystkie urządzenia z budynku elektrowni zostały wymontowane i ze złomowane (kotły, turbiny, rozdzielnia, dłużniki olejowe i inne). Później znajdował się w tym miejscu magazyn materiałów budowlanych, który się spalił.




Zakład przy ul. Łąkowej
Od góry: Szczepański, Górski, Wiśniewski

                                               źródło: Album rodzinny Państwa Górskich




  Wszystkie urządzenia i wyposażenie było „poniemieckie”. Sterowanie było z dołu z rozstawni. Większość urządzeń było firmy „Bergmann”, która zajmowała się produkcją między innymi: transformatorów, generatorów, synchronizatorów (służyły do podnoszenia napięcia). Linia przesyłowa z Elbląga była 15 KV, to było napięcie dosyć niskie, a Elbląg jest dosyć odległy i był spadek napięcia. To właśnie tym synchronizatorem te napięcie się podnosiło. Przez jakiś czas ten synchronizator tu pracował.


Zakład przy ul. Łąkowej
Krótko przed wyjazdem do Sztumu z Panem Szczepańskim

                                        źródło: Album rodzinny Państwa Górskich

  W Mikołajkach, Suszu, Prabutach były tylko rozdzielnie. Natomiast w Suszu znajdowała się elektrownia spalinowa, która po wojnie już nie funkcjonowała. Był to generator napędzany silnikiem Diesla. Krótko po wojnie prąd dla całego regionu był wytwarzany w Kwidzynie, następnie w Elblągu. Jak już wcześniej wspominałem kwidzyńska elektrownia w późniejszym okresie wspomagała w szczytowym czasie elektrownie w Elblągu.



Koleżanki i koledzy z pracy nazywali
Pana Grzegorza "Kloss" :)
Widzimy, że podobieństwo do przystojnego 
aktora Stanisława Mikulskiego jest bardzo duże :)

                                źródło: Album rodzinny Państwa Górskich




   Wewnątrz elektrowni na cegle w ścianie był wyryty napis i trzy nazwiska „Dieses Werk führten... – Ten zakład prowadzili…", nazwisk już sobie nie przypomnę. Patrząc od ulicy widzimy zamurowane wejście, za którym wchodziło się po schodkach, później w prawo i w lewo gdzie były filary na których po szynach dźwig chodził. Dokładnie tu po lewej stronie na cegle był wyryty ten napis i trzy nazwiska. 
Na narożniku budynku znajdowała się fikuśna lampa, z mechanizmem opuszczania jej w celu wymiany żarówki. Jak się żarówka przepaliła to za pomocą kołowrotka przymocowanego na dole do ściany można ją było opuścić. Doskonale tą lampę z całym mechanizmem pamiętam.


   Za "Niemca" biura przedsiębiorstwa były na ulicy Sztumskiej. Obecnie jest to mieszkalny budynek, naprzeciwko "internatu muzycznej". Po wojnie były tu nadal biura Zakładu Energetycznego do roku 1951. W tym roku nastąpiła reorganizacja. Powstał Zakład Sieci Elektrycznych i Zakład Zbytu Energii. Ja przeszedłem do Zakładu Zbytu Energii z dyrekcją w Bydgoszczy. Biuro mieliśmy na ul.Wiślanej 9 (budynek obok elektrowni). Zakład sieci urządził sobie biura na ul. Łąkowej w magazynie, który został zlikwidowany. Po Niemcach w magazynach zostało mnóstwo instalacji elektrycznych. Dużo materiału instalacyjnego: rurki, uchwyty, puszki, rzeczy mieszkaniowe. Później zakład wysprzedawał to chyba prywatnym instalatorom (...)


W 1996 roku Pan Grzegorz zakończył swoją przygodę z zakładem energetycznym przechodząc na emeryturę. Od tego momentu wraz z żoną Heleną przeznaczył całą swoją "energię" na wnuków, a obecnie na prawnuków. 




                                źródło: Album rodzinny Państwa Górskich



Helena i Grzegorz Górscy

                                źródło: Album rodzinny Państwa Górskich




                                źródło: Album rodzinny Państwa Górskich



P.S. Chciałbym gorąco podziękować Państwu Górskim za poświęcony mi czas oraz za wyrażenie zgody na opublikowanie wspomnień i fotografii rodzinnych. Przy okazji życzę im bardzo dużo zdrowia i dalszej pogody ducha, której im nie brakuje :)


c.d.n.